Pierwsze spotkanie
Wstałam dziś, jak z resztą zawsze... Na stole stała wczorajsza niedopita kawa. Szybko umyłam kubek przed pracą i chciałam już wyjść kiedy nagle słyszę w moim domu szczekanie psa...
-Co jest do cholery? - Powiedziałam rzucając torebkę na ziemie.
Znów to samo, tym razem głośniej. Weszłam już na schody, kiedy poczułam czyiś oddech na mojej szyi. Zamarłam. Bałam się odwrócić.. Ba! Bałam się ruszyć.. W końcu jednak zaczęłam odwracać się powoli, lecz pewnie. Nic za mną nie było... Prócz małego, dość starego pieska... Chciałam go wygonić z domu i szybko iść do pracy, mimo iż wiedziałam, że i tak się spóźnię... Jednak on stał nieruchomo niczym zabawka, z pustką w oczach. Całkowicie pozbawiony uczuć. Podeszłam bliżej, nic. Stoi. Zrobiłam jeszcze kilka pewnych kroków, aż znalazłam się zaledwie parę centymetrów od niego. Stał. W dokładnie takiej samej pozycji, z pustką w oczach. Byłam przerażona , a tym samym zaciekawiona. Po głowie krążyły miliony myśli, lecz żadna nie miała konkretnej odpowiedzi, co w moim domu robi nawiedzony pies... W końcu zdecydowałam się na ostateczny krok, który miał zadecydować niby o wszystkim, a jednak o niczym... Dziwne, prawda? Dotknęłam go, a przez moją głowę przeszły wszystkie moje dni streszczone tak genialnie, że wydawały się mieścić w jednej sekundzie. Te wszystkie lata! Nagle odezwał się za mną głos.
- Fajnie, prawda?
Stałam nieruchomo...
Przede mną nie uciekniesz... - Ponownie odezwał się głos nieznajomej.
T.. Tt..- Tak..? - Odezwałam się po chwili wahania..
Odwróć się... - Powiedziała delikatnym, a zarazem stanowczym tonem...
- Kim jesteś? - Zapytałam.
- Zgadnij... - Odpowiedziała rzucając na mnie jedynie przelotne spojrzenie.Stałam nieruchomo...
Przede mną nie uciekniesz... - Ponownie odezwał się głos nieznajomej.
T.. Tt..- Tak..? - Odezwałam się po chwili wahania..
Odwróć się... - Powiedziała delikatnym, a zarazem stanowczym tonem...
- Kim jesteś? - Zapytałam.
- A ten pies?!? - Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...
- Moja droga ten pies... - Zaczęła, ale najwidoczniej w ostatnim momencie ugryzła się w język.
-Słucham! - Powiedziałam.
-To... Oznaka, że... Że, musisz uciekać! - Powiedziała tak szybko, że ledwo udało mi się cokolwiek usłyszeć.
-Uciekać? A przed czym? - Zapytałam bardzo przerażona, jak i ciekawa odpowiedzi.
-Przed największym monstrum! - Odpowiedziała, z drżeniem w głosie.
-Jakim? - Zaczęłam się robić coraz ciekawsza.
-Śmiercią! - Odpowiedziała bez wahania..
-Czyli... Ja umarłam? - Zapytałam przerażona.
-Nie... Oczywiście, że nie!
-To o co w tym wszystkim chodzi? - Czułam się okropnie! Nie miałam pojęcia co się dzieje!
Staruszka wydawała się być znudzona moimi pytaniami... W końcu odpowiedziała.
- Gdyby nie ja, nie żyłabyś już od około... Trzech godzin! - Odpowiedziała z dumą.
- Skąd wiedziałaś, że to się stanie? - Zapytałam ,zagubiona niczym dziecko w sklepie z zabawkami...
- Mam swoje sposoby... - Odpowiedziała wręcz rozbawiona.
Chciałam rzucić się jej w ramiona i podziękować! W końcu zawdzięczam jej to, że żyje!
- O czym tak myślisz? Nie podziękujesz mi? - Powiedziała rozczarowana.
- Dziękuje... - Powiedziałam z dziwną nieśmiałością w głosie. Wydawało się, że rozmowa ciągnęła się godzinami, a w rzeczywistości trwała zaledwie parę minut. Czułam się niezręcznie kiedy z nią rozmawiałam. Ale jednak w głębi duszy wyczuwałam dziwną więź, dokładnie taką samą jaka kiedyś była między mną a moją przed laty zmarłą matką... Mijały kolejne minuty, a ja nawet nie zauważyłam, że kobieta, jak i pies zniknęły... Kiedy tylko jednak to zobaczyłam wpadłam w niewyobrażalnie wielką panikę! Nie wiedziałam co robić! Czy mam jechać do pracy? Czy to bezpieczne? Czy w ogóle cokolwiek na świecie jest bezpieczne?!? Sekundy mijały, jedna za drugą, a ja byłam zbyt rozkojarzona by podjąć jakąś sensowną decyzję! W końcu jednak zdecydowałam. Nie świadoma co właśnie robię wsiadłam do auta.
O krok
Przez całą drogę tłumaczyłam sobie, że to tylko sen, ale fakty mówiły same za siebie... Wszystko wydarzyło się naprawdę. Droga wydawała się być całkowicie pusta, jednak z za zakrętu wyjechało ciemnoczerwone auto. Wydawało mi się znajome... Nawet bardzo. Nagle.. Zatrzymało się , tym samym uderzając w moje. Mój ,,film" się urwał. Z sekundy na sekundę widziałam coraz to dziwniejsze rzeczy... To wszystko działo się tak szybko... Te dźwięki... Te głosy... Wszystko wydawało się być dziwnie znajome... Nagle się obudziłam. Nie wiedziałam gdzie jestem... Co większa, nie wiedziałam co się ze mną dzieje! Wszystko wydawało się być takie okropnie niezrozumiałe... Przecież.. Ona nie mogła mieć racji! To nielogiczne... Wtem usłyszałam niewyraźną rozmowę.
- Ona przeżyje...?
- Teoretycznie powinna przeżyć... Ale...- W głosie można było usłyszeć przerażenie...
- O co chodzi..?
- Możliwe, że już nigdy nie stanie na nogi...
To co usłyszałam nie mogło być prawdą! Próbowałam się ruszyć, ale to wszystko na marne... Pewnie nikt nawet nie zauważył, że się obudziłam... Godziny mijały a ja wciąż leżałam w tej samej pozycji. Czułam się okropnie... W końcu jednak zdołałam poruszyć ręką, co zauważyła tajemnicza kobieta. Ta sama która ostrzegła mnie przed wypadkiem. Dlaczego ja jej wtedy nie uwierzyłam? Pojechałam tym samochodem tylko dlatego, by udowodnić, że mam rację chociaż wcale jej nie miałam... Żadne granice... Żadne zasady, pojechałam tam nie zważając na niebezpieczeństwo, i jego prawdopodobieństwo...
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz