poniedziałek, 27 października 2014

[...]

Jesień. Niedziela, godzina 17.52. Pełna energii spacerowałam po lesie pełnym spokoju. Ciepły wiatr wiał ze wschodu, słońce powoli zachodziło, było dość ciepło. Coś mówiło mi w środku żebym już wracała, ale zostałam jeszcze na kilka minut. Usłyszałam cichy, lecz wyraźny szelest uschłych liści leżących na gęstej, ciemnozielonej trawie. Pomyślałam: to tylko wiatr, albo jakieś zwierze. Znów. Tym razem głośniej, to nie brzmiało jak tupot łap... raczej jak kroki człowieka. Stanęłam za drzewem i z niepokojem dokładnie przysłuchiwałam się każdemu dźwiękowi. Już miałam biec w przeciwną stronę, gdy zza drzewa wyskoczył wysoki, zielonooki przystojny brunet. Ubrany był w granatową koszulę, ciemnoszare spodnie i pasujące do koszuli trampki. Chciałam krzyczeć, ale zasłonił mi usta ręką. Po mojej głowie płynęła jedna myśl: Co w lesie o tej godzinie robi chłopak? W dodatku wyglądał na niepełnoletniego.
Puścił rękę i przedstawił się.
- Jestem Antonio. - Powiedział z uśmiechem.
Zapadła cisza.
- Kim jesteś, i co robisz w lesie o tej godzinie?! - Zapytałam po krótkim wahaniu.
- Już się przedstawiłem, a robię dokładnie to co ty. - Powiedział najwyraźniej rozbawiony moim pytaniem.
- Czyli błąkasz się zagubiony po lesie? 
- Nie do końca... - W jego głosie wyczuwalne było zakłopotanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz